Po dłuższej przerwie, wracamy do cyklu wywiadów z serii „Wywołany do tablicy”. Dzisiaj prezentujemy jednego z założycieli klubu, zawodnika, trenera, komentatora, a także od niedawna kandydata do rady gminy.
Przemek, spotykamy się po czterech ligowych meczach Tytanów. Dodajmy, że wszystkich wygranych. Powiedz mi: tak wyobrażałeś sobie początek sezonu ?
Początek sezonu faktycznie wymarzony. Trzeba przyznać, że już zeszły sezon był naprawdę dobry. Nasi zawodnicy są w niezłej formie, za co można podziękować trenerom. W tym sezonie wrócił do nas Piotr Rembowicz, którego doświadczenie jest pomocne na każdym kroku, dzięki temu Paweł Paździocha może indywidualnie pracować z bramkarzami. Połączenie takiego duetu trenerskiego od samego początku daje rewelacyjne rezultaty. Efekty te, to nie tylko zasługa trenerów, ale i drużyny, w której doświadczenie starszych zawodników w połączeniu z siłą i szybkością młodych daje nam kolejne wygrane.
Żółto – czerwoni wygrali swoje mecze ze słabszymi, ale też i z bardzo silnymi drużynami. Czy można pokusić się o stwierdzenie, że będziecie walczyć o awans ?
Moim zdanie poważnie o awansie można myśleć dopiero po pierwszych meczach drugiej rundy. Dopiero ten okres pokaże czy jesteśmy gotowi na pierwszą ligę pod kątem przygotowania zawodników. Jeśli chodzi o klub, to w sytuacji awansu, ogromnym wyzwaniem byłoby zabezpieczenie budżetu.
Nie żal Ci, że teraz gdy drużyna gra coraz lepiej i praktycznie puka do drzwi pierwszej ligi, Ty musisz zajmować się zespołem „od środka”, a nie walczysz z kolegami na parkiecie ?
Pewnie, że żal, wolałbym grać w drużynie i przeżywać z nimi te emocje, ale
cóż, takie jest życie. Zdrowie już nie pozwala mi na trenowanie i musiałem znaleźć swoje miejsce w tym sporcie. Dwa lata temu zacząłem szkolić się na trenera. Ukończyłem kurs instruktora sportu, po nim instruktora piłki ręcznej, a teraz jestem już trenerem klasy B.
Czyli możesz prowadzić już zespół seniorski ?
Teoretycznie jak najbardziej. Mam jednak dużo pokory i wiem, że sporo muszę się jeszcze nauczyć. Myślę, że jestem na to zbyt młodym trenerem. Lubię pracę z dzieciakami i na dzień dzisiejszy w ten sposób się realizuję.
Cały czas szkolisz się jako trener ?
O tak. Często chodzę na różne treningi i podpatruję pracę innych trenerów. W zaprzyjaźnionym gronie dzwonimy do siebie, wymieniamy uwagi i stale analizujemy mecze. Kiedy oglądam spotkania piłkarskie to również patrzę na to, w jaki sposób trenerzy ustawiają drużynę do meczu, a także jak reagują na zmiany zachodzące w trakcie gry.
A kogo się lepiej trenuje, dziewczyny czy chłopaków ?
Ciężko powiedzieć, to raczej nie chodzi o płeć, ale o motywację do gry. Chociaż trzeba przyznać, że chłopców prowadzi się tzw „twardszą ręką”. Z dziewczynami jest inaczej. Czasem potrafią się obrazić, pokłócić i strzelić przysłowiowego focha. Są za to dobrymi organizatorkami i potrafią zadbać o inny wymiar drużyny np zorganizować wigilię. Inna sprawa, że to właśnie z dziewczynami mam większe sukcesy, jak choćby drugie miejsce na turnieju organizowanym przez dawny Vistal, a teraz Arkę Gdynia. Część dziewczyn dostała nawet propozycję dołączenia do drużyny juniorskiej.
Odłóżmy może trochę temat trenerski. Powiedz mi jak to się stało, że znalazłeś się w Tytanach ?
Jestem jednym z założycieli Tytanów. Można więc rzec, że jestem od początku istnienia klubu. Już od podstawówki piłka ręczna mi towarzyszyła. Na szczęście znalazło się więcej takich pasjonatów i tak powstała inicjatywa utworzenia klubu. Jestem z Tytanami już osiem lat i nie zamierzam tego zmieniać.
Jak to jest, że nie dostając żadnego wynagrodzenia za pracę, mimo wszystko dalej chce Ci się inwestować swój wolny czas w ten sport ?
Piłka ręczna to moja wielka miłość i pasja. Lubię to robić i jakoś nie zastanawiam się, czy będą z tego jakieś profity. Bywało tak, że wiele razy dokładaliśmy z prywatnych pieniędzy na jakieś projekty czy dodatkowe rzeczy związane z klubem, na szczęście w tym względzie jest coraz lepiej. Cieszę się też z tego, że moje dzieci zaraziły się tą pasją.
Chciałbyś, żeby kiedyś Twoi synowie zostali profesjonalnymi zawodnikami ?
Mam nadzieję, że synowie będą grali zawodowo w piłkę, ale oczywiście nie będę ich do tego zmuszał – to musi być ich decyzja. Są jeszcze bardzo młodzi, trudno powiedzieć jak potoczy się ich życiowa droga. Mam jednak nadzieję, że zawsze w jakiś sposób będą związani ze szczypiorniakiem. Czas pokaże. Na razie wspieram ich, a co wyjdzie to zobaczymy.
Obecnie zajmujesz się, oprócz trenowania młodzieży, również komentowaniem meczy dla lokalnej telewizji.
Tak to się jakoś ułożyło, że mam dodatkową rolę w klubie i komentuję nasze spotkania. Spodobało mi się i robię to do dzisiaj. Udało mi się pozostać na parkiecie chociaż w całkiem nowej roli . (śmiech).
Dodatkowo jeszcze praca zawodowa i mnóstwo innych pobocznych rzeczy. W jaki sposób starasz się pogodzić te wszystkie zajęcia ?
Masz rację, nie jest łatwo patrząc na przekrój tygodnia. Ciężko mi coś dodatkowego wcisnąć, lub się z kimś umówić. Generalnie wraz z żoną mamy to jakoś logistycznie dopracowane, bo przecież są jeszcze treningi synów. Powiem tak, nie jest łatwo, ale jakoś dajemy radę.
Wspomniałeś o małżonce. Jak ona podchodzi do tego, że jesteś non stop poza domem ?
Żona nie uprawia sportu, ale na nasze mecze jeździ i oczywiście nam kibicuje. Zna całą drużynę seniorów, młodzież która gra, więc chcąc nie chcąc musiała zaangażować się w projekt „Tytani” i za to bardzo jej dziękuję. Została też trochę postawiona pod ścianą, bo nasi synowie również trenują piłkę ręczną.
Masz czas na to, żeby odpocząć od szczypiorniaka ?
Ciężkie pytania mi zadajesz, bo sport to moja pasja i temu się głównie poświęcam, ale uchylę rąbka tajemnicy i powiem Ci, że tak samo lubię udzielać się społecznie.
Działam w radzie sołeckiej w Orlu, a także biorę udział w różnych imprezach plenerowych. Na szczęście większość inicjatyw nie wyklucza spędzania czasu z rodziną – po prostu robimy wszystko razem. Lubię również czytać książki, głównie kryminały i historyczne – oczywiście o ile czas mi na to pozwoli.
Umiesz gotować ?
Tak, jajecznicę i spaghetti. To takie moje firmowe dania. Zazwyczaj nie odbieram jednak tej przyjemności małżonce. (śmiech)
A jeśli chodzi o domowe porządki to kto się tym zajmuje ?
Tutaj mamy jasny podział obowiązków. Nie lubię prać, ale za to zazwyczaj wynoszę śmieci. Moja żona też pracuje, więc chcąc nie chcąc musimy dzielić się obowiązkami domowymi. Wyznaję zasadę partnerstwa w związku i staram się tego trzymać.
Jeśli miałbyś możliwość coś zmienić w swoim życiu, to co by to było ?
Raczej nic, mam wspaniałą rodzinę i to się liczy najbardziej. Można by było gdybać, co by było … ale po co – jestem zadowolony ze swojego życia i z tego gdzie się znalazłem – w szerokim tego słowa znaczeniu.
A jakie są marzenia Przemysława Kiedrowskiego ?
Prywatnie tak jak każdy: dużo zdrowia dla mojej rodziny, brak problemów wychowawczych i czas na wakacyjny wyjazd. Jeśli chodzi o aspekt drużyny to oczywiście chciałbym, aby Tytani wywalczyli awans do pierwszej ligi, aby piłka ręczna była jeszcze bardziej popularna w okolicy, a klub prowadził wszystkie grupy młodzieżowe zarówno chłopaków jak i dziewczyn. Ostatnio moje najbliższe marzenie lub bardziej cel, to wygrać wybory i zostać radnym gminy Wejherowo.
No właśnie, postanowiłeś również wystartować w wyborach samorządowych. Co Cię skłoniło do takiej decyzji ?
W zasadzie to propozycja kandydowania przyszła do mnie niejako sama. Przemyślałem sprawę i stwierdziłem, że to może być dobry pomysł, ponieważ jako radny mogę z większą aktywnością i pomocą innych zdziałać coś dobrego. Lubię angażować się w życie społeczności lokalnej, a zadaniem radnego jest właśnie dbanie o mieszkańców i pomoc w rozwiązywaniu ich problemów.
Jeśli udało by Ci się zostać radnym to co chciałbyś zmienić w swojej okolicy ?
Jest wiele rzeczy do poprawienia. Przede wszystkim chciałbym działać w sferze organizacji życia społecznego. Mam wiele pomysłów jak poprawić jakość życia mieszkańców i liczę, że to własnie mnie poprą w nadchodzących wyborach.
Oczywiście życzymy Tobie spełnienia marzeń i celów, a na koniec naszej rozmowy, dwa pytania które wylosowałeś z listy. Pierwsze to ulubione danie ?
Generalnie, wszystko co żona ugotuje. Nie mam specjalnych wymagań. Lubię eksperymentować i jestem otwarty na różne smaki.
No i drugie pytanie: wakacje w Polsce czy za granicami kraju ?
Lubię wypoczywać i tu i tu, każde miejsce ma swoje zalety. W Polsce jest jeszcze wiele miejsc nieodkrytych przeze mnie, zagraniczne wojaże na razie tylko mnie kuszą. Nie ważne gdzie, ale z kim. (śmiech)
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Z Przemysławem Kiedrowskim rozmawiał Dariusz Jankowski.